którą wciąż trzymasz pod kloszem
i odbijam się od ciemni
po czym znów do góry wznoszę
gdy wyłączasz w nocy światło
siadam w ciszy gdzieś na ścianie
wyobrażam sobie wtedy
twą sylwetkę na tapczanie
będę siedział do wieczora
kiedy znowu włączysz światło
lecz nim dotrę do twej lampy
strącisz mnie jak muchę klapką