nigdy razem, nigdy osobno
Umysł przesiąkł zgnilizną,
rozkładająca się padlina wywołuje wymioty
Ale w fontannie krwi znajduję siebie
Niby razem, niby osobno
A zawszą karzą mi klaskać by przywołać wspomnienia
Niczym aktorkę na scenę
Skrywany akt nie jest ten sam
A co za tym idzie
Śmierć, nigdy jej nie oszukasz
Skryj się w zakątku, ciasnym, zimnym
I bez tego co najlepsze poddaj się agonii.