pozostań proszę jeszcze trochę,
przecudne łuny w niebo wzniesiesz,
powrócą przez otwarte okna.
Usiądź naprzeciw, w twoich oczach,
chciałbym wszechświaty móc oglądać,
swobodną myślą dotknąć włosów
i uczuć zapach błogi, wonny,
róż niepoznanych i tajemnych,
cząstek świetlistych, unoszących
i chociaż późno jest, choć ciemno,
opowiedz mi o innych słońcach.
O wysłannikach mów Anioły,
tak pragnę słuchać, tak rozumiem,
spod skrzydeł barwna spłynie słodycz
z przepięknym śpiewem, z głośnym szumem.
A w winoroślach pozwól błądzić,
krok chwiejny stał się urokliwym
i chociaż trudno tak podążać
to jednak łatwo się roztkliwić.
Ci co w piołuny są ubrani,
powrócą ze łzą, schylą głowę
aby w miłosnym oceanie
zanurzać mogli się na nowo.
Żegnaj Semjase, to już ranek,
pozostaw ze mną ciche tchnienie,
powróć jak gdyby zakochana,
powróć w południe z pierwszym śniegiem.