teraz obskurna knajpa
zimny przydrożny motel
bez kapci i pilota
mijane w pośpiechu dworce
i świat pomarszczony
jak wysuszona śliwka
ludzie jak jeden organizm
falanga bez tarczy i miecza
na każdym kroku mijam Termopile
i zadaję sobie pytanie
kto będzie moim posłańcem
maratończykiem niosącym te wieści
i przede wszystkim komu?
nikt od dawna nie czeka
puste pomieszczenia
rdza trawi wnętrzności
zabrakło człowieka...
zabrakło człowieka...