nie sięgnąć piaszczystego dna,
za to z głową zawsze uniesioną ponad lustro wody,
wzrokiem wpatrzonym w najdalszy punkt na linii horyzontu
być samemu sobie przewodnikiem
po wezbranych i niespokojnych wodach życia.
Wieczorem zaś gdy spokojniejszy złapie oddech,
zmrużyć powieki
i oczami wyobraźni dyskretnie podpatrywać
plątające się bezkarnie,
bujne i nieokiełznane pnącza prawd i złudzeń,
pragnieniem urojona kręta ścieżka przeznaczenia...