twarz umęczoną ukrył między dłonie<br />
razem z cierpieniem nie do opisania <br />
płakał jak człowiek; cicho i pokornie<br />
<br />
w ogrodzie ciszy nikt się nie odezwał<br />
mistrz opuszczony trwał; pustynia wiary<br />
budziła nadzieję i smutek, na przemian<br />
jak gdyby miała co ludzkie, wypalić<br />
<br />
tysiące twarzy za to jedno życie<br />
rany na ciele za bluźnierstwo świętych<br />
za wszystkich winnych przejmującym krzykiem<br />
miał dziś zapłacić, na krzyżu udręki<br />
<br />
łza po policzku spłynęła, jak inne<br />
znów bezimienna, znów o smaku bólu<br />
złączył ze sobą ręce drżące zimnem<br />
Pomórz nam! Pomórz nam! Pomórz nam dziś&#8230; królu!<br />
<br />
nieznane głosy ciągnęły go w przepaść<br />
samotne życie starczyło za piekło<br />
jakby celowo zaklęty w człowieka<br />
miał innym pokazać i Boga i wieczność<br />
<br />
jednym westchnieniem odpędził demony<br />
westchnieniem ulgi pogodził się z losem<br />
narodził się po to, żeby być dręczony<br />
i świat odkupić krwawych łez potokiem<br />
<br />
dziś w tym ogrodzie, dokonał wyboru<br />
dziś z dumną twarzą wybrał własną drogę<br />
dziś po raz pierwszy stanął tuż przy Bogu<br />
dzisiaj zrozumiał, dziś na nowo ożył<br />
<br />
<br />
(to pierwszy z 14 wierszy z cyklu "Droga", który napisałem jakiś czas temu. Postaram się dodawać codziennie jeden wiersz. Będę wdzięczny za opinie i komentarze).