nie wiem
czy przynieść bukiet kwiatów
czy być nieobecnym
minęło tyle czasu
zmieniłem kolor włosów
ty pewnie też
masz niejedno na sumieniu
przez rok
można wybudować kilometry dróg
albo stać w błocie
turystrycznego szlaku
parę zdjęć z facebooka
nie ożywi wspomnień
zwłaszcza tych
na których nie stała klepsydra
odwracana latami
mianowałaś mnie swoim kochankiem
czułem więcej niż potrzebowałem
zapomniałem
że pierwszeństwo mają młodsi
zdegradowany
szukałem z kolegami wyjaśnień
lepszego jutra
wódka
wódka
wódka
kiedyś
ominąłem kolejkę
przeszedłem etap dalej
gram nocami w szachy
bez królowej łatwiej wygrywać
między kolorami jest taka nić
której nie można zrywać
łączy
pola w kontrasty
nazywam ją balansem życia
sam nie wiem czemu
nie mogę
przeskoczyć pionka
trzymając skoczka w dłoni
a w rękawie asa
dopiero po siódmej rano
przestaję marzyć
wczorajsza wiadomość
że widzisz okno zakryte cieniem
zgarbionego człowieka
urzeka
nie mnie
ta telenowela
w której mógłbym grać
postać pierwszo-planowego idioty
skończona
na szczęście znalazłem sposoby
przetrwania
o jeden dzień dalej
o jeden…
więcej mi potrzeba
to będzie niedziela
może lepiej przejdź na drugą stroną ulicy
tam bezpieczniej zamknąć oczy
kto nie widzi
nie słyszy
wypalonego człowieka
bukiet zostawię na rozwidleniu
przy kościelnej kaplicy
zabierzesz go
charytatywnie
i tak
zanim doniesiesz
zwiędnie nadzieja
że jeszcze spojrzymy sobie
w oczy
dopijając
niespełnione marzenia