ziarno zboża na pustynnej łące
marny odrost w czuprynie wszechświata
stoję przyczajony
jak Dawid do Goliata
stary pomnik obrośnięty pnączem
zapomniane miejsce pokryte patyną
przygarbiona wierzba na skraju chodnika
jestem omijany
i patrzę jak znikam
niewidzialny od dawna w morzu tysięcy
rozpłynąłem się kiedyś wśród bezmiaru ludzi
teraz czekam na Ciebie z kolcem w swym sercu
i marzę jak niegdyś aż mnie znów wybudzisz...