jak w filmie, siedzę przed lustrem z kieliszkiem<br />
wypełnionym wódką, którą drżące dłonie<br />
tak ubóstwiają, przed twarzą mam lustro<br />
żebym miał na co plunąć, żebym pozostawił<br />
niewinne meble, parkiet, drzwi, białe ściany<br />
w spokoju, na który zasłużyły sobie po latach<br />
chłonąc uprzednio, to co między nami <br />
było, czy jest, sam już nie wiem, świat tonie<br />
kąt się przekrzywia, i coraz bardziej drżą łapczywe dłonie<br />
i coraz mniej potrafię przy sobie zatrzymać