świergot ptaków,
śmiałość dłoni i jedno spojrzenie,
jedno takie.
Wieczór cichy i noc jakże parna,
zagubiona,
myśl wstydliwa, przekorna a słodka
i spłoszona.
Za wzgórzami szumiały topole,
potargane,
zapach fiołków się wkradał bezwstydnie,
pod oknami.
Pocałunków deszcz, świt pozostawił,
mgłę tajemną,
obietnicę, ciepły oddech i szept,
bezimienny.
...Jeszcze wczoraj...