puste ławki w parku pod bujnym kasztanem
rozdzielone usta będące jednością
szare gobeliny rozłąką utkane
pożółkłe koperty z tak odległą datą
zamazane listy niczym mgła za oknem
pokruszone serca pokarmem dla ptaków
opuszczona plaża która w deszczu moknie
wieczna noc rozpaczy jak w pajęczej sieci
żadnych wschodów słońca dla nowej nadziei
takie życie pędzi w głuchej monotonii
ten co je utracił w miłosnej zawiei