marnotrawienia krwi przelanej polskiej,
na nic ofiary wam a sen by się ziścił,
o kraju mlekiem i miodem płynącym.
Jeszcze w krokusach słodkie pożegnanie
i partyzanckie szybkie, miękkie kroki,
gest niewidoczny, oczy zakochane,
tęsknota z wiatrem tłukąca o okna.
Wam złote misy solą staną w oku,
matczyną krzywdą i nakryciem stołów,
noc was ogarnie chłodnym, gęstym mrokiem,
armatnią salwą, szarością popiołów.
I upadniecie rozum w biegu tracąc,
lecz nie kalając już świętości ziemi
i nawet dziecię o was nie zapłacze,
nie wspomną liście was żadnej jesieni.