gdzie życie wypruwa żyły
strzykawkami zdechłych marzeń
a pociągi się mijają
drążąc w moim martwym sercu
wciąż nieznane korytarze
dni spędzam na ruchliwych ulicach
zostawiam kij w mrowisku
mrówki biegną gdzieś bez celu
potem patrzę z bocznej ławki
zdając sobie wreszcie sprawę
że jestem mrówką jedną z wielu
moje godziny to włóczęga
choć wciąż przystaję na minutę
tam gdzie to życie nadal cudne
lecz zaraz znikam byle szybciej
bo gdybym stanął gdzieś na dłużej
umrzeć by było znacznie trudniej