obdarzając czułym pocałunkiem,
najpierw rozpoznałem twoje oczy,
przykucnęłaś niby w podarunku.
Włosów miękkość czas na chwilę zatarł,
lecz policzków jasnych już nie zdołał,
twarz muskana słońcem, dobrym wiatrem,
zapach unoszący naokoło.
Z powiek moich sen ku bzom odpłynął,
trochę chybotliwie i z przyganą,
a pieszczota słodka i niewinna,
tylko chwilę taką pozostała.
Wiem że znikniesz, jakże piękna, cicha,
ciepłym w drogę okryj się oddechem,
gdy powrócisz we śnie cię usłyszę,
albo tylko zbudzę się z uśmiechem.