do twego serca i półcieni,
obiecaj - weźmiesz w dłoń pochodnię,
rozświetlisz gęstą, zimną ciemność.
I chociaż spojrzysz bez uśmiechu,
to łzę uronisz, mimo woli,
pójdziemy ścieżką bez pośpiechu,
głaskani kwiatów słabą wonią.
Wysmukłe zaczną szumieć brzozy,
okryte majem i księżycem
a w dali milion mchów i drożyn
wyłaniających się z ukrycia.
Gdy przysiądziemy patrząc w gwiazdy,
to posłyszymy szum strumieni,
jakoby szeptów, westchnień dawnych,
oczarowani, przytuleni.