prócz tamte kaczeńce,
melodii niemodnej,
cóż dać mógłbym więcej.
A w śmiałym spojrzeniu
nadto zachwytu,
niż nagie marzenie,
głęboko ukryte.
Niż mech i paprocie,
łąki wilgotne,
wieczory i noce
i poranki słodkie.
Cóż dać ci mogę,
patrzysz uśmiechnięta,
niż błotnistą drogę,
niż szare odmęty.