słońce się topiło i ciekło po dłoni
ja cię ubierałem w delikatny dotyk
kiedy siedzieliśmy pod dachem jabłoni
raz po raz ze smakiem wypijałaś soki
byłaś taka świeża jak owoce malin
w górze ponad nami pęczniały obłoki
by po chwili zniknąć gdzieś całkiem w oddali
to był dzień cieplejszy niźli wszystkie lata
odtąd wieje chłodem z końca kalendarza
miłość jest rozdarta niczym stara szata
drugi raz się bowiem taka nie przydarza
dziś siedzę samotnie pod tym samym drzewem
nie ma jednak jabłek ani pięknych liści
może jeszcze kiedyś spotkam tutaj ciebie
i ta piękna miłość znowu się nam przyśni