mundurek za mundurkiem aż do środka
od łez mam przemoczoną już koszulę
a gdzie tu jeszcze kilka warstw pozłotka
łzy same pragną uciec z obu źrenic
spojrzenie twoje twarde jest jak kamień
ta sytuacja pewnie się nie zmieni
dopóki mego serca znów nie złamiesz
nie dotrę dziś do rdzenia nie ma mowy
ty dzielisz się na części niczym uran
lecz gdybym chociaż dotarł do połowy
już wiedziałbym jak działa receptura
tymczasem ubierz rzeczy moja miła
i nie zapomnij zapiąć się pod szyję
godzina tej miłości już wybiła
i do białego rana nie dożyje