czarnym smolistym śniegiem
lepię dziś bałwana inwalidę
skarlały pomnik w reflektorach jutra
na rzece kra
tysiące odbić wczorajszego lodowca
wysłałem lodołamacz
ale tonie przypadkiem Titanica
byłem na pokładzie całkiem sam
nikt nie trzymał mnie za rękę
gdy śmierć całowała w usta
lodowym odcieniem szminki
idzie wiosna
zakwitają pąki jutrzni
tylko ten przegniły bałwan
ani myśli się roztopić