Tu oczy, tam ręka
Na krześle niedbale rzucona sukienka
Kokardki pogięte
Kołnierzyk do prania
Nie ma na to czasu
Gdy pora spotkania
I z krzesła na łóżko
Z łóżka na podłogę
Ona zalotnie unosi nogę
I nagle gorąco w całym pokoju
Trzeba odetchnąć - szukają spokoju
Lecz nadal dwie dłonie
Łaknące dotyku
Ciała przy sobie
Bez żadnych uników
Rytuał powtórzą bez wątpienia rano
Bo w prezencie od losu siebie im dano