zapyla kwiaty kropi obficie
staje się rosą w każdy poranek
nocą z kolei ciepłym okryciem
wieczorem w maju siedzę w altanie
tęsknię samotnie za wspólnym lipcem
świerszcze na zewnątrz stoją pod niebem
biorąc na barki łkające skrzypce
wczesną jesienią nadal wyczuwam
zapach twych włosów w całym ogrodzie
lecz znika nagle gdy stoję w środku
jak przerażony swym czynem złodziej
zimą wciąż czuwam nad martwym kwiatem
szklanym od mrozu i popękanym
wówczas rozumiem że moje serce
nie jest mocniejsze od porcelany