Kryjemy się wśród drzewnej chałupy z półcienia,
Wśród drzewnej ostoi, gdzie brak tchu i czasu,
Wzniosłej wzdłuż ruczaju, gdzieś pośrodku lasu,
Na przekór wierze wynędzniałego klechy,
Nie było tam boga lecz posłanie ze strzechy,
A w gęstwinie poszycia pieściły się jawory,
Co do pieszczot wraz z nimi i dąb był skory,
Ty doginasz ciało, co oddajesz w cieniu,
Posłuszniejące, bezwstydne w rozochotnieniu,
Ja posłuszny rozkazom rąk - co mnie prowadzą,
Wykonuję bezwiednie i biorę co dadzą,
I tryumf ciał rozgrzanych w szelestnym klinie,
Zakwitł na różownym licu dziewczynie,
I spotkał się kłos ususzony na ciele,
U progu z dotykiem jak dwaj przyjaciele,
Wpatrzony w korę i mchu porosłe ornamenty,
Leżę na wznak pod ciałem zaklęty,
Nad nami pieści jawor klony a klony dębinę,
Ja zaś pod nimi zapodzianą dziewczynę,
I pieszczoty nie mogły docałować się końca,
Póty nie zabrakło sił, dziewczyny i słońca.
Dawid Głodek
http://remotiusrex.blogspot.com/