Twoje pozłociste, łapczywie przymuszając dłonie,
Do usłużnej poddani, mej szorstkości w uchwycie,
W bezdrożnej krainie, we wszelakim niebycie,
A na końcu nieistnienia, wyciosam dom z nicości,
Nic zamienię w ściany, a niebyt w kosztowności,
Poddawszy mi się twórczość, tak się stanie bytem,
By uległa ci pod stopy, stała się aksamitem,
Porozwieram okna - w czerń - co stanie się widokiem,
Horyzont za oknem, wymaluję wzrokiem,
Nic się nie ostanie, przed moim stworzeniem,
Niech się wstydzą inne bogi, przed własnym sumieniem,
Jam jedynym bóstwem, słusznym w swej słuszności,
Stworzę lepszy świat, z innych bóstw próżności.
Dawid Głodek
http://remotiusrex.blogspot.com/