dłuższy niż wczoraj
wieczór o świcie
choć wciąż nie pora
i zachód słońca
widziany z bliska
dobiega końca
jak blask ogniska
sen nadchodzi
domyka oczy
zdmuchuje świece
by w mroku kroczyć
zabiera dusze
na wielka salę
na wieczny taniec
jak w karnawale
nie będzie ranka
choć zabrzmi alarm
opustoszeje
ta nasza sala
a my tak senni
choć wciąż wyspani
żyć znów będziemy
lecz już bez granic