pachniały płatkami piwonii, przepięknie,
patrzyłem płyną, powoli pontonem,
pognałem pewny - przyciągnę, pomogę.
Próżno pobiegłem, pisnęły płochliwie,
palce, policzki, pięty poraniłem,
przysiadły potem pod parasolami,
posępny poszedłem, panny pozostały.