pannom podobał się okropnie,
zbójecko mrużył jedno oko,
drugim spoglądał zaś zalotnie.
Kiedy szedł plażą, płci przeciwnej,
nieraz się wyrwał jęk zachwytu,
patrzyły w jego oczy piwne,
pragnąć się budzić z nim o świcie.
A gdy uśmiechnął się łaskawie,
każda myślała że to do niej,
chętna umawiać się na kawę,
toples lub w stroju wieczorowym.
Więc na blondynkę ręką wskazał,
szczupłą z piegami, długowłosą,
tamtym na miejsca wracać kazał,
i do sypialni ją zaprosił.
Na miękkich nogach, jakby z waty,
poszła i przed... się ogarnęła,
brunet próbował, lecz nie trafiał,
panna się w przestrzeń uśmiechnęła.
Tak zmierzch upłynął i pół nocy,
niekiedy głośno się zaśmiała,
brunet się jeszcze kwadrans pocił,
odtąd brunetów omijała.