Com całował bezwiednie ich najsłodsze doliny,
Gdym podążał śladem tak bezkarnej rany,
Co ów głodem mych zębów został obrany,
I najśmielsze szczyty pokryte pocałunkiem języka,
Co wraz z dłonią – to pieści – to dotyka,
Ów szlak co na polanie twego ciała się ścieli,
Ty leżysz posłuszna – zatopiona w pościeli,
Pamiętam ów srebrzyste, przelęknione dreszcze,
Ja wciąż cię całuję, ty szepczesz – chcę jeszcze,
Pamiętam wzrok zaklęty w nieba sklepienie,
I własne na oścież we mgle zatopione spojrzenie,
Pieszczoty co czarem topiły się w grzechu,
Pamiętam niepewność naszego pośpiechu.
Dawid Głodek
http://remotiusrex.blogspot.com/