za tamtym kończy się pagórkiem,
sen się z kaczeńców i z bzów utkał,
oblany hojnym podarunkiem .
Na drzewie bażant, jak artysta,
usnął wsłuchany tylko w ciszę,
okryty chybotliwym listkiem
wygląda jakby się kołysał.
A łąką sarna w dal pomknęła,
może śpieszyła się na randkę,
wśród kilku uli, mchów zniknęła,
za mgłą szarawą, za porankiem.
Teraz dostrzeżesz białe brzozy,
wierzbę szumiącą nad ruczajem,
brązowe, zamyślone bobry,
nim pójdą chwilę będą stały.