a pot perlisty czoło przystroi,
dojrzysz firanek przelotne drżenie,
lecz czy dostrzeżesz kto obok stoi?
Zerwiesz się wtedy, jeśli potrafisz,
na chwilę zimno ciało przeniknie,
pomyślisz - sen to? Czy może straszy?
Wezbrany okrzyk w piersi zamilknie.
Tyś gospodarzem a może gościem?
któżże to nocą ciebie ogląda,
ciągniony wzgardą? Może miłością?
Jakże daleko patrząc zagląda.
Włączone światło - spokój, ułuda?
Zwierzęta wodzą bez lęku wzrokiem,
przez jedną chwilę żarówka mruga,
w pokoju ciężkie, zamilkły kroki.