lecz nie swoim,
zawstydzony wśród spojrzeń umilkłem,
niespokojny.
Mnie przekleństwo ciśnięto na usta,
tamtym rechot,
gest wymowny murami poruszał,
i oddechem.
Twarz okryłem rękami, przykucnąłem,
nim odeszli
to przez przez palce patrzyłem,
przez powietrze.