pożera wszystko wraz ze świtem
jaśnieją tylko inicjały
te które w sercu mam wyryte
i kiedy tonę w gęstej sadzy
i sam się staję marnym prochem
proszę nie żałuj swej miłości
wszak mi wystarczy tylko trochę
gdy świt gdzieś wisi na gałęzi
a dni we wspólnym leżą grobie
ja nie żałuję tej decyzji
bo swoje życie dałem Tobie
i nawet noce coraz krótsze
a sen już głębszy bez oddechu
niech więc zostanie jak najdłużej
skoro w nim tyle Twego śmiechu
tylko minuty trwa na doba
już widać biel kroczy z oddali
tak bardzo pragnę jakimś cudem
Twą twarz w swym sercu znów utrwalić