westchnie przeciągle a zaraz łka
z poszumem brzozy powoli milknie,
by jeszcze tylko ozwać się raz.
Cóż to przebiegnie i ptaki płoszy,
białą się wzniesie ku niebu mgłą
a nad drzewami stanie, rozproszy,
miękko upadnie wśród obcych łąk.
Któż to gałązkę wierzbiny trzyma
i w chłodny umie zmienić się wiatr
i już zawiewa od pól niczyich
a w borze własny znajduje świat?