wiatr goni liście gdzieś na chodnikach
odkąd minęła letnia utopia
ciągle przede mną okno zamykasz
kropla za kroplą spływa po szybie
płaczą anioły nad naszym losem
nie wiem czy barki będą tak silne
wszak już od dawna trud na nich niosę
w tej monotonii szarej i głuchej
wciąż wypatruję w oknie twej twarzy
lecz tak jak miłość która odeszła
takie zdarzenie się nie wydarzy
kolejnej wiosny uchylisz okno
wówczas nadzieję zbudzisz do życia
a ja tam będę jak obserwator
patrzył na ciebie lecz już z ukrycia