bez pamięci o drodze powrotnej
by przywdziać skorupę na plaży
i rodzić szum morza echo oceanu
wyrzuciłem swoje serce
by już cię nie budziło w nocy
pamiętam jak wstałaś zlana potem
widziałem mokre oczy nad umywalką
stłukłem się niczym kryształ
na milion ostrych kawałków
nie przechodź tędy przechodniu
dopóki czas nie stępi krawędzi
łączę się z tłumem na ulicy
w ostatniej wędrówce pod wiatr w nieznane
i staję się szkłem betonem ołowiem
na zewnątrz twardym jak kamień