oddech uleci jak latawiec
i poszybuje ponad chmury
by osiąść tam na świeżej trawie
nie będzie linki która trzyma
zerwie się dziko niczym wicher
a tam strumienie wielkiej wody
tryskają zewsząd bardzo ciche
i skoro dzisiaj nikt nie przyjdzie
to któż zostanie z mokrą chustką
jak było wczoraj tak i jutro
na zimnej sali całkiem pusto
sam będę spławiał małe łódki
usiądę w cieniu gdzieś pod drzewem
tak jak siedziałem w naszym parku
i wciąż czekałem tam na ciebie
a może wrócę jak latawiec
i trafię znowu w twoje ręce
lecz pewnie to co było kiedyś
już nie powróci nigdy więcej...