układał w lodowej kołysce
do arktycznych snów
skrzypiących niczym mróz
jak porzucony Spartiata bez sztyletu
przedzierałem się przez ludzi
z otwartym sercem
tarczą dla ich włóczni
dziś miewam jeszcze koszmary
o sierocińcu na oceanie
gdy tonę pod własnym naporem
z wiatrem w ramionach
budzę się dopiero w nocy
bo dzień wyostrzył miecz
słabe kłosy trzeba ściąć
wyrównać ziemię pod stopy tytanów