jak szarą zabrudzoną tapetę
już paznokcie krwawią i nie krzepną
ściany broczą wczorajszym dniem
każdego ranka zrywam zasłony
bo słońce ukryło się przede mną
podobno świeci po drugiej stronie wzgórza
tam gdzie nie ma moich okien
ktoś przyniósł całe kadzie farby
czarnej jak otchłań minionych nocy
zaczynają zamalowywać już nad ranem
wszystko co ma jeszcze jakieś prześwity
kruszę cały świat rozcieram jak zboża
a jego prochy ukrywam do woreczka
spojrzę jutro w całkiem nowym dniu
na starą urnę dawnych kalendarzy
by się zastanowić
czy warto w życiu marzyć