utopiono tysiące kartek z kalendarzy
gdy zarzuciłem sieć złowiłem daty
zardzewiałe zegary o ruchomym wnętrzu
podczas skoku przez ogień
spłonąłem tuż przed drugim brzegiem
wiatr zwiał popioły lepiąc mnie na nowo
tam na schodach w głąb jeziora
woda zabrała mi plażę
już czuję zimny dotyk pod stopami
wokół niebo ma sińce na obłokach
odpłynęły wszystkie statki oraz łodzie
schodzę w toń ciemną i dziką
by przejść po dnie na nowe lądy
topielec ciszy niewidzialne serce
rozbitek pośród miliona galaktyk