zmęczone lotem ptaki,
jakby ukarać czemuś chciał
za morze win nijakich.
A gdy dopędził targnął precz,
we wszystkie strony świata,
one upadły w gąszczu drzew
w sercu złamanych kwiatów.
I wtedy poczuł czym jest wstyd
i zawył raz żałośnie
a zaraz po tym z oczu znikł,
wśród drożyn i wśród sosen.