tak jak dłonią gładzi włosy łzy ociera
gdy czerwienią zajdzie niebo już z wieczora
wraz ze słońcem trzeba będzie znów umierać
po dywanie śnieżnobiałym od księżyca
zejdzie anioł rozświetlając biel nad miastem
i w pokoju w nogach łóżka będzie czekał
aż spokojnie i w zmęczeniu nocą zaśniesz
lazur nieba znów zapuka w okno z rana
przemyj oczy tym błękitem aż do źrenic
wówczas duch jak lśniący brylant wewnątrz ciała
w jednej chwili wszystko wokół znów przemieni
i zaglądaj przez obłoki tam daleko
gdzie mgławice rodzą gwiazdy jak diamenty
bo jak w Pismach mówił Pan Bóg do swych wiernych
"bądźcie święci tak jak ja też jestem święty"
dni i noce są przystankiem do wieczności
nie goń zatem za tym wszystkim co ze świata
bo gdy wytrwasz ze swym krzyżem aż do końca
w niebie czeka już na ciebie twa zapłata