to nie reklama, z delikatną ciepłą latte.
Nie tracimy czasu na baśnie, czy inne waśnie
Dzięki temu co usłyszycie teraz właśnie,
Magia działać zacznie niewidocznie, i znacznie.
To był poranny poniedziałek,
szczęśliwie-nieszczęśliwy podarek.
Wybijający ostatnią godzinę zegarek.
Był nieco pochmurny
od spalin tak szary
jak betonowe mury.
Przed ołtarzem stały trzy urny
pętlę na szyi zaciskał los Odgórny.
Siódmego Lipca, byłem w pracy raczej
rozbielaliśmy stary dom nie było inaczej.
Choć nie podchodzę z klasy monarszej
Do działania przystąpiłem nieco odważniej.
Nie oszczędzałem darów siły od Boga,
a diabeł czyhał na to, aż podwinie mi się noga.
Kiedy Trwoga, to do Boga- W nim jest moja Droga!
Tak się mówi, lecz to przestroga.
Siąpił deszcz naturalnie w dolinie.
Padał, a ja czekałem kiedy minie,
bo przyszedł o niewłaściwej godzinie.
Poznałbyś, to po niezadowolonej minie.
Lało, jak z cebra w Garwolińskiej mieścinie.
Przy rozbiórce dachu i drewnianych ścian
znalazłem różaniec, który leżał tam jak znak!
Nawet do dziś go na szyi mam!
Znalazłem tam różaniec- Tadam!
Nastąpiła mała przerwa na kawę i śniadanie.
Przy niej rozmowa z metapoznaniem,
badałem empatię i uczuć wezbranie.
Bez pojęcia, że przyjdzie życia kres i konanie.
Podwórka mokre, a nawet binokle.
Na kablach i przedłużaczu widniały krople.
Prąd mnie poraził przez to okropnie.
Energia oświecenia zadziałała odwrotnie.
Prąd mnie poraził przez to okropnie.
Na kablach woda i jej krople-
Nie dotykaj! To nie roztropne!
Przedtem jeszcze szef powiedział do mnie
tak dosłownie, tuż przed wypadkiem:
-Młody kończymy rychtyk składaj żagiel,
czas zwijać przewody i kable.
Była 16.16 zabrakło bezpieczników na czas spięcia.
Nadeszła wiekopomna chwila wniebowzięcia,
bo zabrakło bezpieczników na czas spięcia!
-Czy to mi zabrakło odrobiny ogarnięcia?
-Czy nie było uśmiechu Fortuny i jej orędzia?
Chwyciłem go i nagle jak światło w mroku,
złapał mnie skurcz z ostrą dawką szoku!
Raziło mnie, ponad minutę, gdy Dusza stała z boku.
Nie mogłem krzyczeć, a co dopiero zrobić kroku.
Raziło mnie i moja Dusza stała z boku.
Spalający mięśnie i kości ogień miałem w ciele
0dchodząc do innego życia, rzuciłem jeszcze ostatnie spojrzenie.
Zassało mnie, jak podczas pracy robi to odkurzacz.
Wypełniły się przepowiednie, gdy uzupełniałem formularz.
Do dziś mam przez, to psychiczny uraz!
Uzupełniłem życia formularz,
i został mi psychiczny uraz.
Szef i jego zięć z dachu zeskoczyli,
a mi zatrzymało akcję serca,
kiedy przewód odłączyli.
Myśleli, że już mnie stracili,
nie mogli czekać, ani chwili.
Nie było mowy, o grze na zwłokę,
ratowali, więc moje ciało bezbronne.
Ja odchodząc na chwilę pożegnałem się z tym widokiem.
Ciemność, pustka, strach i lęk,
piekielny ból, to płonie krew.
Defibrylatorem bicie serca przywrócili,
dzielni lekarze opanowania nie stracili.
To oni mnie do życia przywrócili.
To oni nas do życia przywrócili
Sygnał karetki i nowy lekki puls
był razem ze mną mój Anioł Stróż.