że robimy dokładnie i precyzyjnie,
tylko to z czego mamy pieniądze?
A resztę, tylko na fuszerkę i odwal, aby szybciej ?
Dlaczego ciągle czekamy,
na to, aż ktoś coś nam da
przyniesie na tacy
podstawi pod nos?
A sami od siebie nic nie dajemy?
Co się stało z nami?
Liczymy tylko zyski, a nie chcemy strat.
Odpychamy natrętnych przyjaciół
którzy żebrzą o czułość, o złotówkę
czy bułkę.
Bo wszystko zrobiłem sam,
nikt mi tego nie dał?
Mówimy: to moje dzieło, mojego mózgu,
moich rąk, moich nóg.
A jaki Bóg? Przecież go nie ma...
To jedna wielka ściema. . .
Jesteśmy leniwi,
bo trudna jest samodyscyplina.
Usprawiedliwiamy się
przed sobą, przed kimś, przed Bogiem
jak dziecko, które zrobiło coś złego
i boi się powiedzieć, o tym rodzicom.
Chełpimy się i wywyższamy
maluteńkim wysiłkiem,
jak papugi i pawie.
Licytujemy się między sobą
tym co w życiu robimy,
i jakie mamy plany na przyszłość.
Z tego jesteśmy dumni haaa,
napompowani egoizmem
naburmuszeni pychą!
A Przyszłość ciemna
lepiej skup się ta tym co
teraz jest.
Ona odległa jej i tak nikt nie zna,
bo niepewne jest życie i jutro
Kruche jak szkło i porcelana.