gdy ciągle broczy dniem wczorajszym
od dłoni bowiem drugie serce
jest opatrunkiem znacznie trwalszym
nie pozwól sercu się wykrwawić
przemywaj ciepłem zimną ranę
najgorzej bowiem jest przez wieki
samotnie witać swój poranek
nie może ustać wspólne bicie
bo jest dialogiem lecz bez słowa
taką miłością najmocniejszą
Pan Bóg nas kiedyś obdarował
moje przestało bić tak dawno
zastygło niczym ćma w bursztynie
i już nie wyjdzie jak z kokonu
dopóki wszechświat nie przeminie