za beztroskę, za dotyk kochanka,
za konwalię i zapach rumianków.
Nim podarli w imię cnoty i prawdy.
Nim powiedli między gniazda niczyje,
–sale bólu–
Chciałam pobiec, noc przetańczyć
i odfrunąć.
Nim szpikulce powieki przebiły,
łan pszenicy się w myślach chybotał,
dogasało na niebie
słońce złote.
Tym ostatnim okryta wspomnieniem
tako z nimi się teraz kołysam
a gdy one na chwilę ustają
serce krzyczy.