pamiętam pierwszą z ciemnej toni
choć dzisiaj nie ma jej przy brzegu
bo czarny bezkres ją przysłonił
w snach znów wołają dzikie fale
z najdalszych głębin wyszło wczoraj
by mnie utopić w swej przepaści
jak nimfa płynąc wzdłuż jeziora
nawet poranek nie ma lądów
już krople widać na suficie
jak wylew w sercu blask wulkanu
tak w jednej chwili mija życie
pękają ściany czerń jest blisko
ostatni oddech już w przestworzach
dziś trzeba wrócić lecz na zawsze
na dno samotni znów do morza