skundlone wieczory...
ochoczo odpowiadasz
sarkazmem na zaczepki
stuk tłuczonych naczyń
tłumi miłosne wyznania
cóż by to była za strata
gdybyś siedział uległy
jak piesek pokojowy...
a ogień w twoich oczach
byłby tylko śladem po porto
nie jesteśmy delikatni
daleko nam do altruizmu
tak samo mocno kochamy
jak nienawidzimy zarazem
a jakimś cudem...
w barbarzyński sposób
sensualnie się dopełniamy
ty
zepsuty do szpiku krętacz
i ja
patetyczna harpia