nocy ciemna
ognia świętego nie wpuszczaj
ani blasku poranku
świecy nie zapalimy
wolno nam brnąć po śniegach marzeń topniejących
lody się pod łapami kruszą marzeń konających
o nocy drogi szeroka
aż po horyzont zbawienia
oddal odemnie swą trwogę
przynieś mi ukojenie
a świtezianki zatańczą
a krasnal buty znow zrobi
jest takie drzewo zielone
na dębię złota gałąż lśni
i chodził po niej kot uczony a teraz śni
ktoś w piecu ogień znów rozpali
i się przywrócą prastrae chwile
gawędy snuć znów poczniemy
przy jakiejś poety mogile