zaparzyłam herbatę
dla siebie i tych co nie wrócą
owinięta ciepłem
na balkonie przestrzeni
modliłam się do rodzącego się światła
mója wierza babilonu
upadła
wszystkie słowa wypowiadane pochopnie
niedotrzymane obietnice
błędy których nie można naprawić
ja zła naga przed sobą samą
ja dobra obdarta z nadzieji
kocham cię szepczesz mi do ucha co rano
ale każdego ranka świat się budzi w cierpieniu
istoty własnej nienawiści
i może wszystko to przez to i dlatego
nie potrafię swojej twarzy spojrzeć w lustro
bo ręce złamała mi niemoc
wobec zła i głupoty świata
a jest nas tak niewielu