odpalam papierosa
gramatura powietrza zmienia szyk
czarujące...
jak smród zepsutego świata
jowialnie całuje resztki
przyzwoitości
nim strąci je z ramienia
powoli
metodycznie
spalając tym samym
na wiór dawne wartości
może gdy zaczekam
cicho z aprobatą w oczach
lub maską obojętności na twarzy
aż do żył napłynie
straszliwa potęga gniewu
to w końcu kawa posmakuje kawą
a nie błotem..
w którym tapla się świat.