sączy głuchy śpiew
kiedy słowa to za mało
gdy dotykiem zwykły blef
tło wyblaknie szarym zmierzchem
myśli ujdą z życiem
deszcz wyśpiewa co umknęło
noc przybędzie szybciej
~karmi ogień białe snopy
twoja dłoń jakże wytrwała
mgła otuli czysty umysł
serce wie że to za mało
tylko krwi metaliczny smak
czuć na ustach już
przecież słowa z wiatrem gonią
a ty pulsem do mnie mów
i w zawody z tętnem ruszę
zbudzę co uśpione wnet
nim się cień na łąkach ruszy
dar odejścia.. prosty gest
dalej widny jasny sens
wytrwaj czule gładząc śmierć
jakby ona wszak wiedziała
czym dla ciebie jest
i nie powie wtedy dusza
że stracone życia dni
nie odejdzie zawiedziona
póki ogień weń się tli...